Świnoujście bez mola i milionów zł. Ale nie o kasę chodzi

19 lis 2024

Dyskusja o tym, czy w Świnoujściu powinno powstać molo trwa od lat. Wydaje się, że sprawa jest oczywista. Wszystkie znaczące się kurorty po niemieckiej i polskiej stronie mola posiadają. Mało tego. Polskie kurorty na takich obiektach zarabiają. Dlaczego więc Świnoujście nie idzie tą drogą? Odpowiedź wcale nie jest taka prosta.

Statystyki pokazują dobitnie, że mola mogą być rentowne. W przeciwieństwie do megalomańskich inwestycji (parków wodnych, promenad itp.) koszty ich utrzymania wcale nie są duże. A teraz trochę liczb. W tym roku kołobrzeskie molo może pochwalić się rekordem sprzedanych biletów. Od maja do połowy października sprzedano ponad 613 tysięcy wejściówek. To oznacza, że w porównaniu do 2023 roku molo odwiedziło prawie 83 tysiące więcej osób. Wpływy z biletów wyniosły ok. 1,5 mln zł. Jeszcze lepszym wynikiem może pochwalić się molo w Sopocie. Zysk z biletów wyniósł ponad 7 mln zł. Molo odwiedziło ponad 1,1 mln gości co jest rekordem na polskim Wybrzeżu. Wydaje się, że potencjał Świnoujścia jest porównywalny co najmniej do Sopotu a może nawet go przebija.

Postanowiliśmy zrobić szybki research na temat stanowisk polityków i inwestorów. Nowa prezydent Świnoujścia Joanna Agatowska jeszcze w trakcie kampanii wyborczej wielokrotnie zapewniała, że w kurorcie powinno istnieć molo.

– Od zawsze jestem zwolenniczką jego powstania. Będziemy w tej kadencji starali się ten projekt uruchomić – zapewnia Joanna Agatowska.

Zwolenników inwestycji jest sporo, ale przeciwników również nie brakuje. Ci drudzy twierdzą, że miasto nie musi wzorować się na innych.

– Wysłuchałam wielu opinii architektów i urbanistów, a także innych opinii. I trochę zmieniłam zdanie. My nie musimy mieć takich samych rozwiązań jak wszyscy. Nie musimy mieć kompleksów z powodu braku mola, bo mamy inne walory, których inni nam zazdroszczą. Mamy bardzo szeroką plażę i kładkę na wydmach. Ile miejscowości ma taką sytuację? Objechałam całe polskie Wybrzeże i nie tylko. Jesteśmy niepowtarzalni i wszyscy nam zazdroszczą, właśnie kładki i plaży – przekonuje radna Barbara Michalska, która była zastępcą prezydenta Janusza Żmurkiewicza.

Przypomnijmy. W 2017 roku ówczesne władze miasta oraz Zdrojowa Invest & Hotels deklarowały współpracę przy realizacji inwestycji. Były nadzieje, że molo powstanie do 2020 roku. Według planów budowla miała mieć rozmach. Długie na 500 metrów molo stałoby się najdłuższym na Bałtyku. Wstępny projekt zakładał, że obiekt będzie miał dwa poziomy. Na jego końcu zaplanowano restaurację, pomyślano też o tarasach widokowych i deptaku. Niestety, coś poszło nie tak.

– Molo to inwestycja, która ma charakter publiczny, jak droga, czy tunel. Pierwotnie zadeklarowaliśmy gotowość do współfinansowania tej inwestycji, ponieważ jako jednemu z największych inwestorów w regionie zależy nam na rozwoju Świnoujścia. Nie ma jednak powodu, dla którego mielibyśmy sfinansować taką budowę ze swoich środków. Po pierwsze, jest to przede wszystkim rola samorządu i niezrozumiały pozostaje dla nas brak zainteresowania partycypacją ze strony miasta, a po drugie, do tej pory odczuwamy straty finansowe wywołane decyzjami państwa i samorządu w związku z pandemią – tłumaczył nam kiedyś Jan Wróblewski.

Zdaniem przedsiębiorcy Zdrojowa Invest & Hotels zainwestowała milion euro w przestrzenie publiczne dla turystów i mieszkańców wokół inwestycji, promenadę na terenie miejskim, zieleń oraz fontanny. Dodał, że miasto do dzisiaj nie wykonało zejścia na plażę z alei Baltic Park Molo.
– Nie widzimy powodu, dla którego mielibyśmy znowu zastępować miasto w realizacji jego zadań. Problemem nie powinny być finanse, gdyż dzięki swojemu położeniu geograficznemu świnoujski samorząd należy do najbogatszych w Polsce. Przecież wejścia na plaże są wizytówką miasta, a budowa infrastruktury jego obowiązkiem – uważa przedsiębiorca.

Radny Jan Borowski w luźnej rozmowie z jedną z dziennikarek zwrócił uwagę, że molo nie jest nawet wpisane do Wieloletniej Prognozy Finansowej miasta.

– Chciałbym, żeby molo powstało, choć po drodze pojawiały się wątpliwości, czy jest potrzebne, czy nie zaburzy krajobrazu – twierdzi J. Borowski.

Sprawdziliśmy ile trzeba dziś zapłacić za wejście na molo. W Sopocie bilet kosztuje 10 zł, bilet ulgowy – 5 zł. W Kołobrzegu jest nieco taniej. Bilet kosztuje 7 zł a ulgowy 4 zł. Poza sezonem wejścia na mola są bezpłatne. Wyjątkiem są Międzyzdroje. Tam wejście na molo jest darmowe przez cały rok. Przynajmniej na razie. Ostatnio pojawiła się propozycja, aby z molo zniknęły pawilony handlowe i wprowadzić bilety. Miałyby one kosztować 10 złotych. Biorąc pod uwagę ilość gości odwiedzających rocznie Świnoujście można przyjąć, że rocznie molo mogłoby generować przychód w wysokości ok. 8 mln zł! W czym jest więc problem z budową takiego obiektu? Wielu ekspertów wskazuje na kłopot z lokalizacją mola i technicznymi problemami. Budowa nowych obiektów portowych, zamulenie koryta Świny oraz stale poszerzająca się plaża stanowią duże wyzwania dla inżynierów. Powyższe problemy mogą okazać się decydujące. Jedno jest pewne. Miasto samodzielnie nie udźwignie tak dużej inwestycji. Rozwiązaniem może być kredyt lub partnerstwo publiczno-prywatne. Bardziej realne jest to drugie, bo dziś finanse miasta nie są w najlepszym stanie.

Fot: Przemek (NR) polska-org.pl

Dodajmy, że w Świnoujściu molo już istniało. Wybudowano je na przełomie lat 1897-1898. Wychodziło w morze na 100 m. Było zakończone przystanią dla łodzi i żaglówek. Obiekt był utrzymywany z budżetu miasta i nie przynosił zysków. W czasie wojny i po jej zakończeniu molo stopniowo niszczało. Cofająca się linia brzegowa spowodowała, że budynek i znaczna część mola znalazły się na plaży. Po sztormie w 1922 roku obiekt wyłączono z użytkowania i następnie rozebrano.

(rj)

Czytaj również: